Coraz częściej spotykamy się z określeniem opon energooszczędnych, czyli opon o zmniejszonych oporach toczenia, dzięki czemu mają one ograniczać zużycie paliwa. Nasuwa się pytanie, czy kosztem tego zabiegu nie osłabia się innych właściwości eksploatacyjnych opony.

Opony energooszczędne, czy to działa?

Opony z tego segmentu dostały wiatru w skrzydła wraz z ogłoszeniem przez Unię Europejską podjęcia działań zmierzających do obniżenia emisji CO2 i wprowadzenia etykiet informacyjnych. Jednak główną zaletą wynikającą ze stosowania tych opon, z punktu widzenia kierowcy, jest zmniejszenie zużycia paliwa. Nie należy się jednak spodziewać dużych oszczędności, które tak naprawdę odczujemy dopiero po dłuższym użytkowaniu takich opon. Większy zysk może pojawić się dzięki większej trwałości ogumienia energooszczędnego, co przejawia się wolniejszym ścieraniem bieżnika.

Rodzinę opon energooszczędnych reprezentują Michelin Energy Saver, Goodyear Efficient Grip i Pirelli Cinturato P6

Jak to działa?

Obniżone opory toczenia w takich oponach uzyskuje się dzięki zmniejszeniu tzw. strat wewnętrznych. Polega to na tym, że modyfikacji poddawany skład mieszanki gumowej dążąc do tego, by opona odkształcała się podczas jazdy w możliwie najmniejszym stopniu, co można zaobserwować po jej mniejszym nagrzewaniu.

Współczynnik oporów w tradycyjnych oponach kształtuje się na poziomie 1.2-1.2, a w energooszczędnych poziom ten jest o 25% mniejszy, co skutkuje mniejszym zużyciem paliwa średnio o 3-5% w zależności od warunków jazdy.

Czy opony energooszczędne mają wady?

Pod względem innych właściwości opony energooszczędne nie odstają od swoich tradycyjnych odpowiedników. Na minus trzeba im zaliczyć pogorszenie w sferze adhezji bieżnika na mokrej nawierzchni, co przejawia się dłuższą drogą hamowania. Opony o obniżonych oporach toczenia zmniejszają także komfort jazdy poprzez większe przenoszenie wstrząsów i generowanie większego hałasu.